Jestem wariatką. Wiem. Panikarą i neurotyczką . Trudno. Musze z tym żyć . Moja rodziną też choć w sumie - każdy dokonuje sam wyboru oprócz dzieci . Narazie, bo sądzę , że dorastanie do decyzji - Pakujmy się i uciekajmy nie zajmie im mnóstwa czasu. Tylko ze ta nerwica wynika właśnie z lęku o dzieci więc ... pewnie jak uciekną to mi się pogorszy bardziej.
Z uwagi na fakt, ze jestem NIESTETY matką pracującą i nie mam obok siebie całej gamy cioć, babć, przyjacieli i innych człowieków, którzy biją się o to aby móc mi pomóc - chore dzieci M wywiózł do oddalonej babci po wizycie u lekarza i przepisanych antybiotykach. Cóż powiedzieć . Nienawidzę dzieciom dawać antybiotyki i choć czasem są konieczne często bywa ,ze przepisuje je lekarz BO ! Nie wiem czemu. Nie wykupuję . Staram się leczyć a recepta wisi na lodówce. Zawsze przecież w ciągu 7 dni można wykupić. Dziwnym zbiegiem okoliczności bywa , ze nie muszę ich podawać bo choroba bateryjna okazuje się jednak wirusówką a dzieci są coraz bardziej odporne zamiast mniej . Jednak... bywa ze je muszę podać jak wcześniej wspomniałam.
Więc ...dzieci wywoził ROZGARNIETY M razem z receptą schowaną w portfelu w RAZIE W a następnie zabrał ze sobą z powrotem do domu bo zapomniał przekazać babci. Chyba miał lęk duży aby przekazać mi tą informację , w końcu nazwa Matka- Wariatka do czegoś zobowiązuje więc pojechał do sklepu, w którym pracował i poprosił aby przetransportowali receptę do odległego miasta a babcia w RAZIE W ją tam odbierze. Pech chciał, ze ... recepta zamiast do odleglego miasta - trafiła w zupełnie inny koniec odległego miasta a dziecko dostało temperatury 39 stopni więc ... metodą dedukcji mozna było się spodziewać rozkwitu choroby.
Babcia mówi- nie rób dymu Matka - ja to załatwię . Poproszę znajomą aptekarkę a receptę doniosę. I tak tez uczyniła . Potem musiała świecić oczami bo recepta która miała byc na nastepny dzień była dopiero za 4 dni . Troche głupio. A dziecko przez ten czas i tak wyzdrowiało bez antybiotyku.
Nic tylko wariatka i już